Gdy rozpoczynałam zakładać działalność znajomi, co jakiś czas donosili mi nowinki z lokalnego rynku.
W związku z tym, że oferta mojej firmy dotyczy rozwoju osób indywidualnych dowiadywałam się o nowo powstałych lub dopiero zakładanych firmach kosmetycznych organizujących szkolenia z wizażu, salonach zabaw dla dzieci, kawiarniach rodzinnych czy warsztatach, które odbywają się w naszym mieście.
Wkręciłam się w dwie takie informacje i zaczęłam zastanawiać co będzie z tą konkurencją.
Aż, któregoś dnia mnie olśniło – po co konkurować, jak można współpracować.
Postanowiłam wybrać się do niby „konkurencji”, żeby zobaczyć co możemy wspólnie zaproponować mieszkańca naszego miasta. Jak duże było moje zdziwienie, gdy okazało się, że moja konkurencja to moja znajoma, która również prowadzi miejsce rozwojowe, ale skierowane bardziej do matek z dziećmi. Powstały pierwsze plany współpracy. Ja organizuję coś dla rodziców ona w tym czasie coś dla dzieci. Wspólnie udostępniamy informacje o naszych wydarzeniach dla klientów oraz wspieramy się w marketingu szeptanym.
Potem następna sytuacja, gdy założyłam już grupę wsparcia. Ustaliliśmy, że do grupy mogą dołączyć osoby z tej samej branży tylko pod warunkiem, że pierwsza osoba z branży wyrazi na to zgodę. No i stało się – dostałam pytanie czy może do nas dołączyć branża szkoleniowo-rozwojowa.
Zgodziłam się – wiedziałam już, że nawet, gdy każdy z nas działa w tej samej branży to każdy z nas ma inny pomysł na swoją firmę. Każdy świadczy inną jakość, współpracuje z innymi osobami. Klient sam zdecyduje, którą ofertę wybierze i co mu najbardziej odpowiada.
A ja w tej chwili współpracuję z właścicielami firm pokrewnych i wszyscy jesteśmy zadowoleni. Wiem, że konkurencja jest nam potrzebna nie do rywalizacji, ale do współpracy i motywowania.
Małgorzata Dudek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz